Oczarowani zeszłorocznym pobytem na Sardynii powiedzieliśmy sobie, że w tym roku również tam jedziemy. Bilety kupiłem już na początku lutego widząc bardzo tanie połączenie Malpensa – Alghero, próbowałem podłożyć pod to loty z Polski. I tak uzyskaliśmy trasę (dzięki remontowi pasa w Bergamo) Modlin – Malpensa – Alghero – Malpensa – Katowice. Całość 350 PLN, jednak z nocką na Malpensie. Nie było to dużym problemem jako, że kilka nocek „tu i tam” zaliczyliśmy. Tańsze loty na Sardynię wychodziły w marcu i kwietniu pogrymasiliśmy trochę, ale mieliśmy już zabukowane i trzeba było zaczynać przygotowania do wyjazdu
:). Nocleg zarezerwowałem przez airbnb 55 km od lotniska, mieszkaliśmy w Lu Bagnu obok Castelsardo. Za tygodniowy pobyt wraz z prowizją dla serwisu zapłaciliśmy 200 EUR na cztery osoby.
Brakowało dojazdu na lotnisko Warszawa Modlin, wypożyczenia auta na Sardynii i powrotu do Poznania gdzie mieszkamy z Pyrzowice airport. PolskiBus do stolicy ze stolicy Wielkopolski kosztował 25 PLN. Wypożyczenie auta na wyspie wraz z pełnym ubezpieczeniem 266 EUR. Po locie powrotnym do Katowic, braliśmy taxi z lotniska na dworzec PKP Tarnowskie Góry, a stamtąd jechał „Przemyślanin” mijając po drodze Poznań. Dojazd z Warszawy na lotnisko, zarezerwowałem przez blacklane, dzięki dobrodziejstwu forum po kodzie -30 EUR
;) (kurs z przystanku Polskiegobusa na lotnisko Modlin kosztował 5,83 EUR). Wszystko dopięte na ostatni guzik, możemy więc ruszać.
Dzień 1 18 maja o 23:35 wsiadamy w Polskiegobusa do Warszawy. Kurs z Berlina obłożony maksymalnie. Podróż przebiega spokojnie, zahaczamy jeszcze o Łódź i kilka minut przed piątą rano meldujemy się na Dworcu Młociny. W oczekiwaniu na szofera z blacklane, który był zarezerwowany na 06:05 co chwilę spoglądałem na komórkę oczekując wiadomości z numerem tel. do kierowcy. W temacie o blacklane ktoś wspominał, że numer przychodzi mailem i smsem 2h przed podróżą. Ja nic nie dostałem dopóki nie wsiedliśmy do auta i kierowca nie wbił czegoś w swoim ustrojstwie. Kilkanaście minut przed 6 Pan zadzwonił do mnie zapytać się czy jesteśmy i orzekł, że będzie za 10 min. Podjechał Mercedes Viano, kierowca pomógł się zapakować i ruszamy na Modlin. Na lotnisku byliśmy po 15 minutach, zasuwaliśmy cały czas 120 km/h
:P użyję sloganu innego przewoźnika „Szybko, tanio, komfortowo”.
Wylot o 9:45, samolot obłożony w 90%.
Lot spokojny chociaż w okolicy Alp już szarpało.
Po wylądowaniu od razu widać spory ruch (lotnisko przyjmuje wszystkie loty z Bergamo)
Jako, że lot na Sardynię mieliśmy dopiero o 10:35 dnia następnego, postanowiliśmy pojechać pociągiem z lotniska do Luino – alpejskiego miasteczka położonego nad jeziorem Maggiore (koszt 8,80 EUR w jedną stronę).
po drodze ładne widoczki
Już w samym Luino
Miasteczko okazało się być bardzo urokliwe, ciche miejsce do wypoczynku. Szczerze polecam.
Przechodząc przez mostek do położonego obok miasteczka Germignaga, obowiązkowo należy udać się do parku nad jeziorkiem.
w samym jeziorku pływały przy brzegu ładne pstrągi
:)
Miasteczko Cannero Riviera na drugim brzegu jeziora, na zoomie
:)
Przed 19 mieliśmy pociąg powrotny na lotnisko. Tam szukanie dobrej miejscówy na nocleg, wieczorna toaletka i nynu
:D.
Spaliśmy na terminalu 1, obok lotniskowego Carrefoura na połączonych siedziskach. Ja spałem z jednym okiem otwartym, moja dziewczyna spała całą noc dobrze. Dużo ludzi się kręciło przez co pozostawałem czujny.
Dzień 2
Wczesnym rankiem przenieśliśmy się na Terminal 2, skąd odlatywał Easyjet.
Samolot obłożony w połowie, pasażerowie praktycznie sami Włosi.
Krótki lot, niecała godzinka. Chyba najspokojniejszy jaki mi się trafił. Lądowania w Alghero praktycznie nie było czuć.
W oddali wyspa Asinara, jeden z naszych celów podczas pobytu na Sardynii.
Po wyjściu z samolotu przywitał nas podmuch gorącego powietrza i słoneczna pogoda.
Szybko skierowaliśmy się do biura wypożyczalni po naszą maszynę na najbliższy tydzień. Podobnie jak rok temu, korzystaliśmy z usług „Autonoleggio Sardinya”. W okienku biura zapłaciliśmy za auto, podpisaliśmy papierki i dostaliśmy kluczyki do Nissan’a Micry.
Po drodze do naszego mieszkania, zajechaliśmy do Auchan w Sassari na małe zakupy, następnie prostu do Lu Bagnu.
Widok z naszego mieszkania
Po zameldowaniu w mieszkaniu skierowaliśmy się na miejscową plażę, aby spędzić ten dzień na luzie i odpocząć po nocce na lotnisku.
Wieczorem lokalne piwko w knajpie
Zmęczeni wracamy wyspać się przed kolejnym dniem.
Dzień 3
Na ten dzień zaplanowana była podróż na plażę La Pelosa. Po śniadaniu, spakowani ruszamy na północno-zachodni kraniec wyspy.
Na plaży nie było tłoczno, jednak bardzo wietrznie. Temperatura wody w miarę, taki Bałtyk latem. Wiatr trochę potęgował poczucie chłodu, amatorów kąpieli i sportów wodnych jednak nie brakowało.
Kilka ujęć z plaży
Dalej pojechaliśmy maksymalnie na zachód dokąd prowadzi droga.
Po plażowaniu udaliśmy się na obiad do Stintino. Restauracja „Lu Fanali” dobra pizza w akceptowalnej cenie.
Do mieszkania wróciliśmy ok. 19:00, zmęczeni po kolacji poszliśmy spać.
Dzień 4
Kolejny dzień na wyspie przywitał nas pochmurnie. W planach mieliśmy Capo Testa, miała być to najdłuższa podróż podczas pobytu. Krótka narada czy jedziemy tam czy do Sassari. Pogoda nie nadawała się na plażowanie mimo to zdecydowaliśmy się jechać na Capo Testa. Po drodze mijamy Castelsardo, które jeszcze odwiedzimy
oraz „Roccia dell’Elefante”, czyli słonia ze skały
:P
Po drodze mijamy bardzo kręty odcinek, gdy dojeżdżamy na miejsce nadal jest pochmurno, momentami kropi. Tu mieliśmy plażować
Ostre zejście do plaży, na dole pełno skałek
Wszedłem na chwilę do wody mimo, że kropiło. Resztę dnia spędziliśmy na bieganiu po skałkach
:)
Tam słoń, tu lew a może niedźwiedź?
:D
Ogrom skał przytłaczał
Na horyzoncie powinna być widoczna Korsyka. W Linii prostej to jakieś 15 km. Przy ładnej pogodzie widzieliśmy ją z naszego domku, gdzie w linii prostej jest jakieś 70 km.
Dalszy ciąg zabawy na skałach
Tu chwilowo przebijało się słońce
Wracając do mieszkania zajechaliśmy na chwilę na losową plażę ze względu na rozpogodzenie. Spać położyliśmy się wcześniej gdyż czekał na nas najbardziej intensywny dzień na wyspie Asinara.
Dzień 5 Na początek wielkie podziękowania dla Pani Renaty z blogu poloniasardynia.blox.pl Bez jej pomocy wycieczka po Asinarze nie była by tak owocna, a może w ogóle by nie miała miejsca. Po mailowej korespondencji oraz telefonicznej rozmowie, Pani Renata zarezerwowała dla nas rowery na wyspie, oraz udzieliła wszelkich informacji jak się tam dostać. Wstać musieliśmy wcześnie bo już o 6:00. Prom na Asinarę mieliśmy o 8:30 z Porto Torres. Na miejscu byliśmy jakoś 7:30, czekając grzecznie na załadunek. Nasz przewoźnik to „Delcomar”.
W trakcie wypływania z portu, taka łajba do niego wpływała
Bilet relacji Porto Torres <-> Isola Asinara w dwie strony to koszt 15 EUR. Tickety kupujemy w kasie na pokładzie statku. Podróż trwa mniej więcej 1h 20min.
Brakowało dojazdu na lotnisko Warszawa Modlin, wypożyczenia auta na Sardynii i powrotu do Poznania gdzie mieszkamy z Pyrzowice airport. PolskiBus do stolicy ze stolicy Wielkopolski kosztował 25 PLN. Wypożyczenie auta na wyspie wraz z pełnym ubezpieczeniem 266 EUR. Po locie powrotnym do Katowic, braliśmy taxi z lotniska na dworzec PKP Tarnowskie Góry, a stamtąd jechał „Przemyślanin” mijając po drodze Poznań. Dojazd z Warszawy na lotnisko, zarezerwowałem przez blacklane, dzięki dobrodziejstwu forum po kodzie -30 EUR ;) (kurs z przystanku Polskiegobusa na lotnisko Modlin kosztował 5,83 EUR). Wszystko dopięte na ostatni guzik, możemy więc ruszać.
Dzień 1
18 maja o 23:35 wsiadamy w Polskiegobusa do Warszawy. Kurs z Berlina obłożony maksymalnie. Podróż przebiega spokojnie, zahaczamy jeszcze o Łódź i kilka minut przed piątą rano meldujemy się na Dworcu Młociny. W oczekiwaniu na szofera z blacklane, który był zarezerwowany na 06:05 co chwilę spoglądałem na komórkę oczekując wiadomości z numerem tel. do kierowcy. W temacie o blacklane ktoś wspominał, że numer przychodzi mailem i smsem 2h przed podróżą. Ja nic nie dostałem dopóki nie wsiedliśmy do auta i kierowca nie wbił czegoś w swoim ustrojstwie. Kilkanaście minut przed 6 Pan zadzwonił do mnie zapytać się czy jesteśmy i orzekł, że będzie za 10 min. Podjechał Mercedes Viano, kierowca pomógł się zapakować i ruszamy na Modlin. Na lotnisku byliśmy po 15 minutach, zasuwaliśmy cały czas 120 km/h :P użyję sloganu innego przewoźnika „Szybko, tanio, komfortowo”.
Wylot o 9:45, samolot obłożony w 90%.
Lot spokojny chociaż w okolicy Alp już szarpało.
Po wylądowaniu od razu widać spory ruch (lotnisko przyjmuje wszystkie loty z Bergamo)
Jako, że lot na Sardynię mieliśmy dopiero o 10:35 dnia następnego, postanowiliśmy pojechać pociągiem z lotniska do Luino – alpejskiego miasteczka położonego nad jeziorem Maggiore (koszt 8,80 EUR w jedną stronę).
po drodze ładne widoczki
Już w samym Luino
Miasteczko okazało się być bardzo urokliwe, ciche miejsce do wypoczynku. Szczerze polecam.
Przechodząc przez mostek do położonego obok miasteczka Germignaga, obowiązkowo należy udać się do parku nad jeziorkiem.
w samym jeziorku pływały przy brzegu ładne pstrągi :)
Miasteczko Cannero Riviera na drugim brzegu jeziora, na zoomie :)
Przed 19 mieliśmy pociąg powrotny na lotnisko. Tam szukanie dobrej miejscówy na nocleg, wieczorna toaletka i nynu :D.
Spaliśmy na terminalu 1, obok lotniskowego Carrefoura na połączonych siedziskach. Ja spałem z jednym okiem otwartym, moja dziewczyna spała całą noc dobrze. Dużo ludzi się kręciło przez co pozostawałem czujny.
Dzień 2
Wczesnym rankiem przenieśliśmy się na Terminal 2, skąd odlatywał Easyjet.
Samolot obłożony w połowie, pasażerowie praktycznie sami Włosi.
Krótki lot, niecała godzinka. Chyba najspokojniejszy jaki mi się trafił. Lądowania w Alghero praktycznie nie było czuć.
W oddali wyspa Asinara, jeden z naszych celów podczas pobytu na Sardynii.
Po wyjściu z samolotu przywitał nas podmuch gorącego powietrza i słoneczna pogoda.
Szybko skierowaliśmy się do biura wypożyczalni po naszą maszynę na najbliższy tydzień. Podobnie jak rok temu, korzystaliśmy z usług „Autonoleggio Sardinya”. W okienku biura zapłaciliśmy za auto, podpisaliśmy papierki i dostaliśmy kluczyki do Nissan’a Micry.
Po drodze do naszego mieszkania, zajechaliśmy do Auchan w Sassari na małe zakupy, następnie prostu do Lu Bagnu.
Widok z naszego mieszkania
Po zameldowaniu w mieszkaniu skierowaliśmy się na miejscową plażę, aby spędzić ten dzień na luzie i odpocząć po nocce na lotnisku.
Wieczorem lokalne piwko w knajpie
Zmęczeni wracamy wyspać się przed kolejnym dniem.
Dzień 3
Na ten dzień zaplanowana była podróż na plażę La Pelosa. Po śniadaniu, spakowani ruszamy na północno-zachodni kraniec wyspy.
Na plaży nie było tłoczno, jednak bardzo wietrznie. Temperatura wody w miarę, taki Bałtyk latem. Wiatr trochę potęgował poczucie chłodu, amatorów kąpieli i sportów wodnych jednak nie brakowało.
Kilka ujęć z plaży
Dalej pojechaliśmy maksymalnie na zachód dokąd prowadzi droga.
Po plażowaniu udaliśmy się na obiad do Stintino. Restauracja „Lu Fanali” dobra pizza w akceptowalnej cenie.
Do mieszkania wróciliśmy ok. 19:00, zmęczeni po kolacji poszliśmy spać.
Dzień 4
Kolejny dzień na wyspie przywitał nas pochmurnie. W planach mieliśmy Capo Testa, miała być to najdłuższa podróż podczas pobytu. Krótka narada czy jedziemy tam czy do Sassari. Pogoda nie nadawała się na plażowanie mimo to zdecydowaliśmy się jechać na Capo Testa. Po drodze mijamy Castelsardo, które jeszcze odwiedzimy
oraz „Roccia dell’Elefante”, czyli słonia ze skały :P
Po drodze mijamy bardzo kręty odcinek, gdy dojeżdżamy na miejsce nadal jest pochmurno, momentami kropi.
Tu mieliśmy plażować
Ostre zejście do plaży, na dole pełno skałek
Wszedłem na chwilę do wody mimo, że kropiło. Resztę dnia spędziliśmy na bieganiu po skałkach :)
Tam słoń, tu lew a może niedźwiedź? :D
Ogrom skał przytłaczał
Na horyzoncie powinna być widoczna Korsyka. W Linii prostej to jakieś 15 km. Przy ładnej pogodzie widzieliśmy ją z naszego domku, gdzie w linii prostej jest jakieś 70 km.
Dalszy ciąg zabawy na skałach
Tu chwilowo przebijało się słońce
Wracając do mieszkania zajechaliśmy na chwilę na losową plażę ze względu na rozpogodzenie. Spać położyliśmy się wcześniej gdyż czekał na nas najbardziej intensywny dzień na wyspie Asinara.
Dzień 5
Na początek wielkie podziękowania dla Pani Renaty z blogu poloniasardynia.blox.pl
Bez jej pomocy wycieczka po Asinarze nie była by tak owocna, a może w ogóle by nie miała miejsca. Po mailowej korespondencji oraz telefonicznej rozmowie, Pani Renata zarezerwowała dla nas rowery na wyspie, oraz udzieliła wszelkich informacji jak się tam dostać.
Wstać musieliśmy wcześnie bo już o 6:00. Prom na Asinarę mieliśmy o 8:30 z Porto Torres. Na miejscu byliśmy jakoś 7:30, czekając grzecznie na załadunek. Nasz przewoźnik to „Delcomar”.
W trakcie wypływania z portu, taka łajba do niego wpływała
Bilet relacji Porto Torres <-> Isola Asinara w dwie strony to koszt 15 EUR. Tickety kupujemy w kasie na pokładzie statku. Podróż trwa mniej więcej 1h 20min.
Wypływając z portu było już gorąco